Policjanci zwalczają pirackie płyty
Setki wykonawców, tysiące płyt, setki tysięcy piosenek. Policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku zlikwidowali nielegalny biznes w legalnie działającej firmie. Jest to pierwsza taka policyjna sprawa po wejściu Polski do strefy Schengen.
Wczoraj funkcjonariusze wkroczyli do dwóch białostockich biur zajmowanych przez firmę sprzedającą wysyłkowo płyty. Zatrzymali tam 35-letniego właściciela, który przynajmniej od pół roku sprowadzał z Azji, a następnie sprzedawał w Polsce nielegalne płyty CD i DVD. Krążki pochodziły z Chin, Korei Południowej oraz Izraela, gdzie wcześniej na specjalnych tłoczniach były nielegalnie kopiowane. Część z nich posiadała hologramy pozwalające na sprzedaż tylko na terenie Azji. W Europie obrót nimi jest zabroniony. Właściciel firmy sprowadzał towar w całości lub w częściach. Jednego dnia odbierał przesyłkę z okładkami, następnego dnia z płytami. W firmie przy pomocy zatrudnionych osób kompletował tytuły i przygotowywał do sprzedaży. Większość płyt można było kupić na aukcjach internetowych w okazyjnych cenach od kilku do kilkuset złotych. Sprzedawca oferował cały asortyment nurtów muzycznych i wykonawców, od klasyków rocka, przez jazz, pieśni chórów, wersje koncertowe po współczesne hity z list przebojów. Prowadzący sprawę policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku podejrzewają, że przez ostatnie kilka miesięcy zatrzymany mógł sprzedać dziesiątki tysięcy „piratów”. Blisko 5 tysięcy zabezpieczonych w firmie płyt trafi do biegłego z zakresu praw autorskich i znaków towarowych. Ekspert ustali właścicieli ich praw, którzy w wyniku nielegalnej dystrybucji ponieśli straty. Wstępnie zostały one oszacowane na ponad 40 tys. zł. Policjanci sprawdzą legalność zatrudnienia osób, które pomagały w pakowaniu pirackich płyt i wysyłały je detalicznym klientom. Za obrót nielegalnymi płytami właściciel firmy odpowie przed sądem. Zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych grozi mu kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Jest to pierwsza taka policyjna sprawa po wejściu Polski do strefy Schengen.
Posłuchaj - nadkom. Jacek Dobrzyński